My mężczyźni mamy taką fatalną cechę do kreowania się na kogoś kim nie jesteśmy. Do pokazywania światu, że jesteśmy lepsi niż naprawdę o sobie myślimy. Taki wpływ wywarło na nas bardzo wiele czynników jak kultura, społeczeństwo, religia, wychowanie czy nawet edukacja. Niestety też nowoczesność obdarła nas z pewnych wartości i rytuałów, które przekazywane z pokolenia na pokolenie. Natomiast droga do poznania swojej wartości wiedzie jednak zupełnie innymi ścieżkami…

Osobiście słyszałem w swoim życiu stek bzdur na temat tego co powinien prawdziwy mężczyzna jak na przykład sztandarowe: zbudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo… Tutaj jeszcze jest nie najgorzej, natomiast my mężczyźni jesteśmy od dziecka faszerowani tym co facet powinien robić. Przykładowo: facet powinien być twardy, odpowiedzialny, silny, zdecydowany, ale także faceci nie płaczą (chyba nawet istnieje film o tym tytule), nie mazgają się, nie rozczulają się, są w każdej chwili zaradni itd. itp… To wszystko zaciemnia jednak obraz tego kim powinien być facet. A przede wszystkim: być sobą

To stereotypowe podejście złamał w pewnym aspekcie dla mnie John Eldredge, który podszedł do tego tematu nieco bardziej filozoficznie. Eldredge studiował chyba wszystkie religie tego świata po to, aby wybrać to co dla siebie uznał za najbardziej odpowiednie. W książce pod tytułem „Dzikie serce; tęsknoty męskiej duszy” autor wymienia trzy elementy, do których mężczyźni dążą.

  • Uwolnić piękną

    W tym temacie będę jeszcze pisał w przyszłości. Osobiście słowo uwolnij traktuję tutaj bardziej jako symbol, a przesłanie jest dla mnie jasne – zapewnić bezpieczeństwo swojej wybrance. Bezpieczeństwo to cecha, którą wiele kobiet stawia na pierwszym miejscu myślących o mężczyźnie jako partnerze.

  • Stoczyć bitwę

    To jest szalenie intrygujący punkt, bo co to może znaczyć? Czy mężczyzna powinien przeżyć wojnę, żeby być prawdziwym mężczyzną. Nie o ten wymiar bitwy tutaj chodzi. Otóż punkt ten po przeczytaniu książki zinterpretowałem następująco: Każdy z nas ma jakąś kotwicę, którą ciągnie za sobą całe życie. Bitwa oznacza zidentyfikowanie wroga, czyli swojej słabości. Zadbanie o swoją obronę i przygotowanie się do ataku i stoczenie bitwy, ale także wyciągnięcie wniosków. Ja zaakceptowałem w tym procesie swoją wrażliwość, a po stoczonej bitwy, zorientowałem się, że w niej tkwi moja największa siła. Cóż… Mam pełną świadomość, że brzmi to filozoficznie i mało w tym konkretów. Niemniej temat jest zbyt szeroki by w jednym punkcie opisać wszystko. Krok po kroku… Ponadto chcę się skupić na kolejnym punkcie.

  • Przeżyć przygodę

    Prawdę mówiąc nie chcę nadmiernie interpretować dwóch poprzednich tematów. Do artykułu skłonił mnie ostatni wypad w góry, dzięki któremu szybko znalazłem analogię do książki. Przeżyć przygodę… brzmi tak oczywiście, ale jest to szalenie ważne. Potrzebuję przygody jak powietrza. Nnie na co dzień, może nie na tydzień, ale kiedy nie organizuję sobie przygody przez dłuższy to jakieś czarne chmury zbierają się w mojej głowie. Zaczynam czuć niepokój, rozdrażnienie i kilka innych emocji. Brak możliwości diagnozy ich przyczyny powoduje, że tym bardziej nie lubię tych emocji. Nazwałem nawet ostatnio ten stan: Mind Fucking…”

    Co to znaczy jednak przygoda? To na przykład wypad z góry z kumplami na trzy dni pod namiot. Wypad na skitoury, samotne albo wspólne wczasy, czasem przygodą jest utopienie się w kolejnej książce i zapomnienie o świecie. Teraz myślę, że przygodą dla malarza może być spakowanie swojego ulubionego pędzla i wszystkich artykułów i schowanie się na tydzień w jakieś głuszy. Dla każdego przygodą może być co innego. Ty sam wiesz co dla Ciebie nią jest. Korzystaj z nich mężczyzno i spraw także, aby przygoda stała się Twoim rytuałem, z którego będziesz dumny.

Rozpocząłem ten post trochę patetycznie, a skończyłem wnioskiem, że niby przygoda ma doprowadzić chłopca do męstwa. Nie doprowadzi, ale jest jednym z etapów.Etapu jakim była najpiękniejsza przygoda w moim życiu: wyprawa po swoje własne męstwo.

 

PS. Książkę tę przeczytałem dzięki rekomendacji Karoliny,  którą miałem zaszczyt poznać i odbyć kilka całonocnych głębokich rozmów. Przez długi czas dźwięczały mi w głowie jej, twierdzące, że ona chyba wie co jest moją bitwą czy też celem do jakiego dążę. Wtedy jeszcze szamotałem się i nie wiedziałem.

Ten wpis chciałbym zadedykować Tobie Karolina. Możliwość rozmów z tobą była jak jeden z elementów dużej układanki! Dzięki za wszystko!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *