Chcesz zmienić świat, pomagać innym, udzielać się akcjach charytatywnych, inwestować wielkie pieniądze, zarządzać ludźmi w pracy, decydować o rozwoju firmy, być mentorem i wskazywać ludziom właściwą ścieżkę. A może jeszcze radzić innym jak mają żyć, ale w Twoim mieszkaniu łóżko jest nie pościelone, kwiatek usycha, a garnki niepozmywane…? Czy to ma ze sobą związek? I jeszcze jaki? Ano moim zdaniem ma… ponieważ jeśli nie umiesz zadbać o siebie jak chcesz zadbać o innych? Kiedyś myślałem, że podejmowanie tylko trudnych decyzji jest istotne, że muszę wrzucać się zawsze na głęboką wodę, ponieważ tylko tam jest pewna forma spełnienia, rozwoju, a może nawet szczęścia. Tylko, że wtedy jeszcze nie wiedziałem co oznacza szczęście.
Spotykałem się kiedyś systematycznie ze znajomymi, zawsze widzieliśmy się w tym samym lokalu. Pewnego dnia obserwowałem sam siebie i zauważyłem, że za każdym razem kiedy przychodzę mam już obstawione swoje miejsce na którym siedzę i z którego się nie ruszam. Do tego stopnia, że jak usiadłem na jednym konkretnym miejscu to już nawet wstać nie chciałem, żeby mnie ktoś nie podsiadł. Siedziałem i siedziałem, aż w końcu zacząłem się zastanawiać o co mi do cholery chodzi? Czemu nie mogę bez krępacji wstać, powiercić się, spontanicznie się z kimś przywitać tylko tkwię na tym właśnie stołku? No co, ktoś mnie podsiądzie? Zabraknie dla mnie miejsca? To sobie przyniosę nowe krzesło… Do tej pory nie wiem o co mi chodziło i co było przyczyną. Pewnie jakaś forma osamotnienia lub odrzucenia przez dzieciaki w szkole 20 lat temu… Cokolwiek to było to już nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że ta myśl mi się pojawiła i w końcu wstałem, wyszedłem i wróciłem za 15 minut, kiedy naprawdę nie było dla mnie miejsca. I co się stało? Nic…
Ta historia jest względnie trywialna i pozornie nic nie znacząca, ale uważam, że to drobne elementy stanowią o naszym życiu. Z perspektywy czasu myślę, że takie sytuacji pojawiały się u mnie w różnych dziedzinach życia. Z tego płynie również kolejna lekcja jak akceptacja własnych uczuć i ich przyczyn co jest podstawą inteligencji emocjonalnej.
Dlaczego jednak przytoczyłem tą historię? Pojawiła mi się myśl, że ogólnie chciałbym dokonać czegoś wielkiego, czegoś przełomowego, żeby mieć wpływ i mieć możliwość zmiany (głównie innych, nie siebie), a nie mogę ciężkiego dupska z krzesła ruszyć na inne…! Ot cholernie prosta refleksja, a jakże skuteczna.
Później było tak… Zmieniłem dietę. Zamiast szukać konkretnej diety poszedłem do warzywniaka i kupiłem banany. Jadłem banany i jabłka systematycznie. Zanim się zorientowałem okazało się, że kawa z cukrem już mi tak nie smakuje jak kiedyś. Piję teraz czarną „no milk no sugar”, jak agent Dale Cooper, wcześniej nie mogłem sobie wyobrazić kto takie siano pije.
W ten sposób wróciłem do sportu, zacząłem systematycznie czytać książki, uczyć się z przyjemnością… Nie rzucam się już więcej na głęboką wodę, daję sobie szansa na rozruch, a nawyki zmieniam wprowadzając małe drobne zmiany, a nie eliminując stare. Niedawno dowiedziałem się, że ta metoda ma swoją nazwę w psychologii i jest nią właśnie Slight Edge i jest nawet książka o tym tytule. Nie czytałem jej, ale czuję, że może to być wartościowa lektura. W sieci też pewnie można znaleźć więcej informacji na ten temat zachęcam do czytania! Ty też wprowadź jedną drobną zmianę w swoim życiu już teraz. Zrób z tej zmiany nawyk, a ta zmiana wyprze ten stary, którego do tej pory nie lubiłeś w sposób totalnie nieinwazyjny.
Powodzenia! Trzymam kciuki.
Michał dziękuję bardzo! Zmotywowałeś mnie do małej zmiany:-)
Przyjemność po mojej stronie! 😉
Pingback: „Jeśli nic nie zmienisz to nic się nie zmieni” – Refleksyjnik, czyli droga do szczęścia