Pierwszy raz usłyszałem tytułowe zdanie na prezentacji Jacka Walkiewicza z TEDx później nazwanej Pełna Moc. Taką też nazwę nosi jego publikacja, która powstała po tym jak wykład zyskał bardzo szybko milionową popularność na YouTube. Niemniej tam Pan Jacek zwrócił uwagę, że nauczył się tego od świętej pamięci już Profesora Bartoszewskiego. Później czytając inne artykuły oraz literaturę popularno psychologicznej spotykałem się z sentencją jeszcze wielokrotnie. Nigdy jednak nie przywiązywałem do tego większej uwagi. Takie stwierdzenie wydawało mi się zbyt retoryczne, aby miało cokolwiek zmienić i przynieść jakiekolwiek korzyści. Do czasu… do czasu kiedy podczas codziennych rozmów zorientowałem się, że sam używam tego słownictwa, które powodowało w swym przekazie, że nie przypisuje sobie sukcesu. Łapałem się wielokrotnie na tym, że używam zwrotów takich jak postaram się, udało się/nie udało się, chyba. muszę, powinienem i innych podobnych. Postanowiłem w końcu, że skoncentruje się na tych, które mi przeszkadzają i je zmienię. Zmienię swój repertuar słów i będę mówił inaczej niż mówię do tej pory. Robiłem to systematycznie zwracając uwagę na pozornie nieistotne szczegóły moich wypowiedzi. Zwracam uwagę, że nie napisałem: „Udało mi się to zmienić… ” tylko ” ZMIENIŁEM… „. Zrobiłem to ja i zrobiłem to osobiście, wymagało to ode mnie pracy, systematyki i niejednokrotnie koncentracji oraz refleksji nad swoimi własnymi słowami. I teraz to ja spijam z tego śmietankę… 😉
Do tego artykułu skłoniło mnie kilka sytuacji. Po pierwsze jedna z wieczornych rozmów z moją Panią, która ma podobne do mnie przemyślenia i również zauważa jak często nasi znajomi (nieznajomi zresztą też) używają zwrotu udało się. Po drugie to jak często w pracy słyszę moich współpracowników, że udało mi się coś zrobić wczoraj. Pracuję w firmie IT i stosujemy się do zasad agile’u, gdzie jedną z nich są codzienne spotkania podczas których informujemy co zrobiliśmy i co planujemy zrobić tego dnia. Niemniej gwoździem do trumny była premiera filmu Road2Rio w Krakowie, która odbyła się 2. grudnia w Kinie Kijów. Film ten pokazuje drogę Mai Włoszczowskiej po srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w kolarstwie górskim i ostatnie 18 miesięcy przygotowań do wydarzenia. Gościem specjalnym była sama bohaterka! Osobiście kolarka stanowi dla mnie wzór sportowy, a swoją postawą imponowała mi wielokrotnie. Uderzyło mi w związku z tym podwójnie kiedy ta podczas udzielanego wywiadu przed seansem w jednym zdaniu stwierdziła kilkukrotnie, że „Udało się…”
No cholera jasna! Co jej się udało? Nic jej się nie udało, a wszystko zrobiła sama wraz ze swoim zespołem! To ona znała każdy kamień na trasie, to ona przez 18 miesięcy wszystko co zrobiła zaplanowała pod kątem treningów, tak aby z formą wstrzelić się dokładnie w ten dzień, to ona wraz z całym zespołem dzień w dzień pracowała na ten sukces! To ona całe życie spędziła na sportowo! I to w żadnym wypadku nie jest kwestia szczęścia! Oczywiście szczęście też jest potrzebne… Oczywiście, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale Maja zrobiła swoja i zrobiła to lepiej niż wszystkie inne konkurentki. Czy zawodniczka, która skończyła z brązowym medalem miała pecha? Nie, ona była gorzej przygotowana i zrobiła coś gorzej. Może na przykład nie chodziła na jogę i to spowodowało dekoncentrację… Kto wie. To było cokolwiek o czym zdecydowały przygotowania.
Powyższy przykład Mai Włoszczowskiej to oczywiście akt wielkiego czynu. Niemniej osobiście wykorzystuję to słownictwo do budowania swojego poczucia własnej wartości i pewności siebie na co dzień. To właśnie w drobnych codziennych sytuacjach powoduje, że jestem sam z siebie dumny i szczęśliwy. Korzystam także dzięki wypowiedziom moich współpracowników (których bardzo cenię i pozdrawiam) i to dzięki nim zauważam ile zyskuję. Bo to ja napisałem kod nowej funkcjonalności, to ja załatwiłem salę na siatkówkę, czy też ja ustaliłem zakres pracy z klientem. Na koniec to ja ukończyłem na pudle Tatramana, czyli najtrudniejszą połówkę Iron Mana w Polsce. Jestem z siebie z dumy w każdej chwili. 😉
Takich negatywnych zwrotów jak udało się, jest więcej… Moim zdaniem jak coś zmieniać to po kolej i po jednemu… Zachęcam do porzucenia! Ponieważ: „udało się„!
Pingback: „Jeśli nic nie zmienisz to nic się nie zmieni” – Refleksyjnik, czyli droga do szczęścia